Polska prezydencja/Leszek Siemicz
Polska prezydencja/Leszek Siemicz
Leszek Siemicz Leszek Siemicz
916
BLOG

Pierwszy poranek stanu wojennego w miasteczku K.

Leszek Siemicz Leszek Siemicz Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

    Trzydzieści lat minęło jak jeden dzień. Generał jeszcze żyje i nie wiem po co każdego roku od nowa sam tłumaczy swoje dzieło . Gdyby tak postępowali pisarze to krytycy literaccy pomarli by z głodu. Wprowadzenie stanu wojennego było chyba najważniejszym wydarzeniem historycznym w życiu mojego pokolenia. Uśmiałem się wczoraj rano słuchając u pani Olejnik wypowiedzi Adama Hofmana - młodego pisowskiego polityka. On wszystko wie .Nie ma żadnych wątpliwości. Niedojrzały i głupiutki jest. Pomyślałem ,ze warto po raz kolejny wkleić tu opis mojego 13 grudnia 1981 roku. Cielawe,że lata mijają a mnie się przypominają coraz to nowe szczególy tego dnia i dni poprzedzających. No i z biegiem lat jest coraz wiecej ofiar stanu wojennego i rosnie liczba osób represjonowanych.Dobrze jest przeciez byc kombatantem zwycięskiej formacji.

     .Pod koniec listopada 82 roku jechalem z kapelanem wojskowym ks płk. Marianem Sternikiem na imieniny Stanisława w parafii w okolicach Wieruszowa. Rozmawialismy o aktualnych wydarzeniach politycznych i byliśmy zgodni : to nie może tak trwać. Sądziliśmy , że do  przesilenia dojdzie w jakąś noc z piątku na wolną sobotę.(wolne soboty zaczęto stopniowo wprowadzać od 74r.) Baliśmy się , że może być  tragicznie. Dziś można pleść różne rzeczy i gdybać - wtedy kto myslał politycznie i roztropnie ten bał się rosyjskiej interwencji.

     A w niewielkim mieście wojewódzkim było tak  : 12 grudnia w sobotę były imieniny Aleksandra. Poszliśmy z Żoną na imieniny do sąsiada na I piętrze lekarza pediatry, Aleksandra W.. Imieniny były bardzo udane , goście dopisali , jedzenie , jak zawsze u lekarza było doskonałe , ja zajadałem się nieprzyzwoicie schabem faszerowanym śliwkami. Późnym wieczorem , ale przed 12 rozeszliśmy się do domów –odśpiewawszy wcześniej alkoholicznie i chóralnie czyli bardzo głośno My pierwsza brygada. Rano ktoś zadzwonili do drzwi. Otworzyła Żona. Na szczęście znała gościa , był to kierowca z Urzędu Wojewódzkiego. Podszedłem do niego – proszę się ubrać , mam pana zawieść do urzędu – poczekam w samochodzie. Dzień był piękny, słoneczny i mroźny. W Urzędzie panował ożywiony ruch. Wszedłem do sekretariatu wojewody. Wojewoda płk Kazimierz Buczma przywitał się ze mną i powiedział żebym się zaraz zgłosił w WKU w budynku tuz obok. Zapytałem czy coś może będę potrzebował ze swojego biura. Nie , po prostu niech pan tam idzie. Siedzący w dyżurce żołnierz już wiedział ze mam przyjść i skierował mnie na piętro do Szefa WSzW. Wszedłem i uderzył mnie widok który zobaczyłem. Duży słoneczny pokój , za solidnym , kompletnie pustym biurkiem siedział płk Nafalski chyba Marian trochę odchylony na krześle do tyłu  i patrzył przez okno na zaśnieżony park. Trochę go znałem. Miałem zawsze wrażenie, że to szefowanie mocno go nudzi. Wstał , przywitaliśmy się . „Panie S. mamy zadanie , ja mam powiadomić osobiście wszystkich proboszczów w Kaliszu ,ze został wprowadzony stan wojenny , a pan znając księży i mając z nimi dobre kontakty wprowadzi mnie do nich żeby się nie bali. Ubrał zimowy płaszcz, wyszliśmy z budynku. Samochód już na nas czekał ,nie pamiętam , ale to chyba był samochód z UW. Najpierw pojechaliśmy do kościoła św. Mikołaja gdzie proboszczem był ks. Stanisław Piotrowski. Był na plebanii. Wszedłem sam , płk został w samochodzie. Ksiądz przywitał się i nie wyglądał ani na zdziwionego ani na zaskoczonego. Powiedziałem , ze przyjechał pułkownik Rafalski ze specjalną misją  i zapytałem czy mogę go przyprowadzić na górę .Ksiądz mieszkał na I piętrze w warunkach dość spartańskich. Panowie się przywitali. Jeśli któryś z nich był wystraszony i nieswój to był to wojskowy. Stojąc na baczność jakby się meldował przełożonemu zaczął recytować: „ Z upoważnienia Wojskowo-Rewolucyjnej Rady Ocalenia Narodowego mam obowiązek poinformować księdza Infułata , ze działalność kościoła nie zostanie w żaden sposób zakłócona ani ograniczona „. Poradziłem mu wcześniej ,żeby się zwracał do gospodarza pleno titulo bo księża podobnie jak wojskowi lubią tytuły, stopnie i odznaczenia (mantylki różniaste ) co mnie zawsze śmieszyło. Ksiądz słuchał go nawet z pewnym leciutkim rozbawieniem , a potem zapytał jak to będzie z pasterką bo ma być godzina milicyjna. „Na noc wigilijną stan wojenny zostanie zawieszony” skwapliwie wyjaśnił Pułkownik. Nie skorzystaliśmy z zaproszenia na herbatę bo w Kaliszu w owym czasie było chyba 9 parafii. Wszędzie przyjęto nas podobnie. Tylko ks. Prałat Wiliński w parafii przy ul. Asnyka (jeszcze w zabudowaniach zakonnic) nie chciał z wojskowym rozmawiać tłumacząc się złym samopoczuciem . Nie nalegałem – powiedziałem mu to co już kilkakrotnie słyszałem w czasie innych wizyt. Przed obiadem byłem już w domu. Hania , moja Żona ,opowiedziała mi , ze kolo 9 przyszedł W. i pyta : jest Leszek?. Nie , odpowiada zona .zabrali go o 8. W.był rozżalony, był wówczas dyrektorem szpitala i nikt go nie potrzebował. Kilka dni później zjawił się u mnie ks.Tadeusz Etter – biskup pomocniczy z Poznania i prosił o pomoc w zwolnieniu z internowania pewnego działacza solidarnościowego  z Ostrowa – niech mi wybaczy ,ale nie pamiętam jak się nazywał – bo w domu została Żona z piątką małych dzieci. Biskup chciał żebym go wprowadził do Wojewody , znając już realia stanu wojennego poradziłem mu żeby sobie nie zawracał głowy Wojewodą i jeśli chce sprawę załatwić żeby poszedł od razu do szefa SB. Uzgodniłem telefonicznie wizytę Biskupa ,zaprowadziłem go tam, wprowadziłem i odszedłem. Na drugi czy trzeci dzień ten ostrowski działacz solidarnościowy był juz w domu.
 

Wydaje mi się,ze jestem człowiekiem spokojnym , zrównoważonym i rozsądnym. Nie mam tendencji do popadania w skrajności.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura